Niektóre kobiety są jak pudełko czekoladek…

Two­je sny pod­po­wiadają ci, kim jes­teś, zwłaszcza po dniu, który zamącił ci w głowie i zdruz­go­tał, zmuszając do obo­wiązków i pod­porządko­wania się re­gułom. Życie na ja­wie pogrąża nas w nieby­cie, bo­wiem roz­prasza nas i każe pat­rzeć na in­nych. Tyl­ko sen odsłania nas ta­kich, ja­cy jes­teśmy
nap­rawdę.

– Éric-Emmanuel Schmitt

Każdemu z nas przytrafia się jeden taki szczególny dzień… Dwadzieścia cztery godziny, które burzą dotychczasowy porządek. Z reguły przytrafia się tego dnia coś przytłaczającego lub skrajnie miłego. Podprogowa sytuacja. Mentalno-korpolarny mezalians… Chwila, która zmusza nas do poważniejszych refleksji. Do zastanowienia się nad tym, czy podejrzanie wygodna droga, jest tą, którą powinniśmy wiernie i namiętnie kroczyć.

– Nałożyć Ci kolejny kawałek?
– Nie. Jest już stanowczo za słodko.

Zgłębianie psychologii niewątpliwie bardzo przydaje się w życiu… Zwłaszcza na lektoracie z angielskiego. Ale… ciiiii. Patrzenie się i analizowanie reakcji ludzi  jest ciekawym zajęciem… dopóki nie zaczną Cię dopadać chore myśli, z powodu przedawkowania dostarczonego materiału.

Wypełnione nadzieniami wszelkiego rodzaju albo...
po prostu puste w środku.
Wiem to, bo Tyler to wie.

Zapraszam już teraz tutaj => simplypixi.eu

Na stałe. 😉

Miasto doznań

Całe nasze życie jest jak ka­mień rzu­cony w wodę. Nig­dy nie wiemy, ja­kie kręgi za­toczy­my naszym upad­kiem, czyją śmierć spo­wodu­jemy i ko­go uz­dro­wimy. Ile niepo­koju wznieci­my do­koła siebie, ile ka­tarakt zdej­miemy ze śle­pych rzek.
– Roman Brandstaetter

Rozlega się charakterystyczne „pip-pip” i… wtedy wychodzisz. Twarz, smuga Ci poranny wietrzyk – niezbyt chłodny, niezbyt zimny… taki w sam raz, dopasowany do Twego nowego nastroju. Uśmiechasz się. Do siebie. Do przechodzącej dziewczyny. Do Pani ze sklepu.

Wsiadasz do zielonego robala i gnasz przed siebie, licząc, że czas jest Twoim sojusznikiem. Po drodze, będąc uprzejmym, trafiasz na samicę psa, która uświadamia Ci, że życzliwość jest przereklamowana. A co lepsze (i chyba najważniejsze)… przypomina Ci ona o kimś, kto traktuje Cię podobnie.

Długo mnie nie było…. bla-bla-bla. Wiele wody w rzece upłynęło… bla-bla-bla.

Od 16 września pomieszkuję sobie w Poznaniu. Miałem to szczęście i poznałem grupkę ciekawych ludzi. Myślę, że nie będę się z nimi nudzi przez najbliższe kilka lat. (ale dukam, dukam, dukam). A tak poza tym… mam przecież doborowych współlokatorów. ^^

Życie w Poznaniu jest bardzo gwałtowne i… nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że trochę nieprzewidywalne. Bardzo mi to odpowiada, ale miło czasami wrócić w piątkowe popołudnie w swe rodzinne strony i zaczerpnąć świeżego, wiejskiego powietrza.

Zaczęły się zajęcia na uczelni. Póki co jest całkiem przyzwoicie – chociaż, co nieco mnie trochę przeraża. Ale to innym razem.

Wspominałem już kiedyś o przenosinach bloga… zmianie adresu…. itp. itd. Więcej info już w niedzielę.

Assim você me mata

„Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka.”
– Gayle Forman, ‚Jeśli zostanę’

Smutna i przerażająco rzeczywista prawda.

Poznań się zbliża. Czas zacząć się pakować. Obym tylko nie zapomniał o dozie dystansu. Chociaż… karabin i komplet amunicji jest znacznie lżejszym ekwipunkiem. Bez wątpienia.

Skaczę… przez płotki.

Tak jawa, jak sen

(…)to wszys­tko na­leży do przeszłości. Ja jes­tem in­na, więc i on nie mógł po­zos­tać ta­ki sam”. 
– Danielle Steel

Za szybą rozpościerał się, całkiem przyjemny dla oka, obraz. Różnorakiej maści konstrukcje, przez człeka, z zamysłem wzniesione i wszelaki zamysł natury w zieleni… spowiła bieluśka niczym mleko, opadająca dystyngowanie, kryształowa smuga. Było już ciemno. Bardzo ciemno. Mrok wypełnił przestrzenie między źdźbłami, dopadł sekretu zakamarki i zaraził Heliosa swą niezdrową tajemniczością. A ja… a My, byliśmy jedynym źródłem oczyszczającego światła w okolicy. Pędziliśmy, jak bogowie na swym ognistym rumaku, mijając karoce królewskiej marności i buty.

Wróciłem. Zakończyłem swą tegoroczną – relatywnie krótką – przygodę z Warszawą. Jak było? Hm… sądzę, że tak jak powinno. Nie znalazłem tego, co odszukać chciałem. W sumie próżno poszukiwać czegoś, co nie ma większego sensu, nie istnieje. Czegoś… z pogardą ujętą w nazwie.

Spędziłem miło czas – tak jak chciałem. Nie wyspałem się – tego akurat nie pragnąłem za żadne skarby, bo wyglądam teraz, jak zombie (czyt. gorzej niż zawsze – tak to możliwe!). Ale kurcze, było warto – chociażby patrząc przez pryzmat Warszawy nocą. Jest na co popatrzeć – bez wątpienia. Ale… to nie zmienia mojego stosunku do tego miasta. I nic chyba nie zmieni.

W przerwie, w oczekiwaniu na zdjęcie do notki (którego się nie doczekałem, więc wstawiłem pierwsze lepsze) , dowiedziałem się, że Warszawa – już stęskniona – przyjechała do mnie. => PixiGraph’s

A teraz… koniec Wakacji. Pora zająć się Życiem. Przez jakiś czas.

…like Sherlock Holmes.

Minęło wiele miesięcy, ale mnie nic nie minęło. Czas dla mnie w miej­scu przystanął. 
– Edward Stachura

W sobotę przywitam się z W-wą. (w wiadomym celu)
Od poniedziałku szukać mnie na motorze. (w wiadomym celu)

Uprzejmie donoszę, że mogę być nieosiągalny… przynajmniej przez jakiś czas. Ale zastanowię się jeszcze nad tym. (w wiadomym celu)