Everybody f**** (with) somebody.

War­to się zas­ta­nowić czy po skorzys­ta­niu z niektórych „okaz­ji grzechu war­tych”,  będziemy jeszcze war­ci czegokolwiek. 
~jendza

Dzisiaj skromnie. W sumie standardowo, jak na ostatnie kilka miesięcy. Tak trochę w ramach rocznicy wybuchu powstania. Z drugiej strony ze względu na to, żeby po prostu coś na siłę wdusić na bloga.

No więc tak… potrafimy świętować (link). Nie mam nic do dzisiejszego koncertu Madonny. Sposób sędziowania na Igrzyskach w sporej ilości przypadków jest co najmniej żenujący – nie jestem jakimś znawcą, ale – cholera – takich głupot nawet laik się dopatrzy.

A w piątek… W piątek 12-godzinny maraton z Frodo i Spółką.

Call Me Maybe.